Pierwszy aparat dostałem na szesnaste urodziny. Nikon D5000 z obiektywem 18-105 — nie był to sprzęt z najwyższej półki, ale dla mnie był początkiem czegoś większego. Biegałem z nim wszędzie: po ogrodach, łąkach, robiłem zdjęcia kwiatkom, drzewom, zwierzakom i wszystkiemu, co się ruszało. Fotografowałem rodzinę, krajobrazy, dosłownie wszystko. Wtedy jeszcze nie myślałem o tym jako o czymś poważnym — po prostu cieszyło mnie to, że mogę zatrzymać chwilę.
Zresztą — zawsze to lubiłem. Jeszcze zanim miałem swój aparat, w domu krążył taki stary analog, potem mały cyfrowy digicam. To ja zawsze robiłem zdjęcia, rzadko na nich nie będąc. Nie lubiłem być przed obiektywem. Fotografowanie dawało mi wolność i spokój — sposób na to, żeby zniknąć, a jednocześnie naprawdę zobaczyć to, co dzieje się dookoła.
Fotografia długo była moją ucieczką. Czymś, do czego wracałem i co potem na jakiś czas porzucałem i znowu wracałem. Dopiero po latach zrozumiałem, że to nie jest przypadek — że coś mnie do tego ciągnie. Że to nie tylko hobby.
Mój stary Nikon nadal ma szczególne miejsce w sercu. Tylko ja z całej rodziny nauczyłem się z niego wyciskać maksimum, robiąc nim zdjęcia, które nie odbiegały aż tak bardzo od tych robionych profesjonalnym sprzętem. Nie chodziło o technikę — chodziło o oko, emocje i moment.
Nie mam jednej ulubionej fotografii. Lubię je wszystkie — nawet te nieudane. Bo każda z nich to kawałek mojej drogi, pokazującej rozwój i poszukiwanie własnego stylu. Z czasem nauczyłem się, że zdjęcie nie musi być perfekcyjne. Może być krzywe, może być dziwnie obrobione. Liczy się to, że czujesz: tak, to jest to. A jeśli nie — to następnym razem zrobisz lepiej. Małymi krokami na szczyt.
Uwielbiam emocje. Wszystkie — śmiech, smutek, zakłopotanie. Wszystko, co prawdziwe. Czasem coś nie wyjdzie — raz poprosiłem dziewczynę na ulicy o zdjęcie, a potem się okazało, że wszystkie ujęcia wyszły ciemne (stres), bo nie zmieniłem czasu naświetlania. Albo zrobiłem dla zabawy kilka zdjęć pizzy w lokalu, którą już ktoś trochę "rozbroił", a managerka akurat poprosiła, żeby zerknąć na efekty — mina bezcenna. 😅
Ale wiecie, co kocham najbardziej? Ten dźwięk. Klik. Migawka, zdjęcie pojawia się w mgnieniu oka — i już. Czysta magia.
Dziś robię zdjęcia nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla innych. Z szacunkiem do każdej historii, z otwartymi oczami i sercem.
Jeśli czujesz, że mogę opowiedzieć Twoją – zapraszam.
+48 782 608 033
raczkospstryk@gmail.com
Poznań i Okolice